Jeden z najbardziej brawurowych „Żołnierzy Wyklętych”. Przeprowadził z sukcesem setki akcji bojowych. Do jego rozpracowania bezpieka użyła 324 agentów i informatorów. Zdradziła go dopiero jedna z najbliższych osób – kobieta, którą prosił o rękę. W ostatniej akcji walczył z jednym żołnierzem przeciwko obławie komunistów w sile 270 osób. Poległ w wieku 26 lat walcząc do samego końca o niepodległą Polskę.
Mieczysław Dziemieszkiewicz „Rój” wyróżniał się niezmordowanym charakterem, energicznością, determinacją i talentem dowódczym. Już za życia stał się legendą […] „Rój” był uwielbiany przez żołnierzy i podziwiany za heroizm na polu bitwy. Zawdzięczał to wyjątkowej wyobraźni i opanowaniu taktyki, choć zawsze miał do czynienia z przeciwnikiem górującym liczebnością i uzbrojeniem. Partyzanci dostrzegali w „Roju” jego walory dowódcze. Wiedzieli, że nie oszczędzał siebie, gdy to wydawało się konieczne ze względów taktycznych czy moralnych. Wybierając alternatywę w chwilach wymagających szybkości decyzji, nawet w warunkach wyczerpania czy chwilowej depresji, był na ogół celny i to zapewniło mu tak długi okres zmagań z ustrojem totalitarnym – czytamy na blogu podziemiezbrojne.blox.pl.
Inaczej „Roja” zapamiętali funkcjonariusze komunistycznej bezpieki. Dla nich oddział „Żołnierzy Wyklętych”, którymi dowodził „Rój” był najliczniejszą i najgroźniejszą bandą na terenie województwa [warszawskiego]. Dziemieszkiewicz i jego żołnierze dał się im mocno we znaki. Część z jego brawurowych akcji wywołała wstrząs wśród „bezpieczniaków”. Od 1945 r. „Rój” walczył w szeregach oddziałów partyzanckich NSZ-NSW. Był przeciwnikiem ujawniania się podczas amnestii w 1947 r. Działał głównie na terenie powiatu Ciechanów, a później również na terenie sąsiednich powiatów. Dowodził oddziałem partyzanckim w sile ok. 15-20 żołnierzy, które działały samodzielnymi patrolami po kilku żołnierzy. Cieszył się dużą popularnością i poparciem miejscowej ludności, którą chronił przed komunistycznymi represjami.
Podczas kilkuletniej działalności oddział, którym dowodził wykonał setki spektakularnych akcji o różnym charakterze. Rozbrajano posterunki MO, organizowano zasadzki na UB, walczono z grupami operacyjnymi UB i KBW, opanowywano osady, wykonywano kary, likwidowano agentów i zdrajców, zatrzymywano pociągi, przeprowadzano napady na banki i kasy pocztowe. „Rój” planował wielką akcję wzięcia do niewoli gen. Piotra Jaroszewicza – spóźnił się z zasadzką jedynie 5 minut. Podczas zbrojnej działalności jego oddział zlikwidował kilkuset funkcjonariuszy UB, MO, ORMO, żołnierzy KBW, agentów i aktywistów komunistycznych. Skonfiskował na potrzeby działalności zbrojnej miliony złotych z państwowej kasy.
Jego nieskrępowana działalność była policzkiem dla funkcjonariuszy bezpieki – sytuacja wymykała się im spod kontroli. Zmobilizowali oni ogromne siły, żeby wyeliminować „Roja”, który był solą w ich oku. W 1949 r. UB założył sprawę o kryptonimie „Zbiry”, która dotyczyła oddziału Dziemieszkiewicza. Przewinęło się przez nią 324 agentów i informatorów. Planowano wysłać do jego likwidacji grupę agentów-skrytobójców tzw. „V Kolumny”. Dzięki ostrożności żołnierzy „Roja” plan spalił na panewce. Bezwzględne środki użyte w walce z polskimi partyzantami doprowadziły w końcu komunistów na jego trop. Wydała go agentka „Magda” – córka gospodarzy, u których ukrywał się „Rój”. Została szantażem przymuszona do współpracy. Jej rodziców aresztowano i skazano na więzienie za pomoc partyzantom. Możliwe, że bezpieka obiecała jej ich uwolnienie w zamian za wydanie Dziemieszkiewicza. Zdecydowała się oddać „Roja”, mając ku temu szerokie możliwości, ponieważ „Rój” darzy ją kompletnym zaufaniem, co świadczy o tym, że stawiał jej kilkakrotnie propozycję wyjścia za mąż i wstąpienia do bandy – czytamy w jednym z raportów z rozpracowania „Roja”. Kiedy „Rój”, razem z Bronisławem Gniazdowskim „Mazurem”, ponownie odwiedził ich gospodarstwo w kolonii Szyszki zameldowała o tym na UB. Błyskawicznie wysłano obławę w sile 270 osób. Kiedy oddziały KBW i funkcjonariusze UB 13 kwietnia 1951 r. otoczyli gospodarstwo, „Rój” i „Mazur” postanowili przebijać się przez potrójny kordon obławy. Otwarto do nich ogień, który trwał 3-4 minuty. Po tej kanonadzie okazało się, że jeden z nich daje jeszcze oznaki życia. Kiedy wysłano patrol z psem do sprawdzenia czy jeszcze żyją, rozległ się pistoletowy strzał. Była 23:20.
Kto raz go widział, ten z pamięci,
już jego rysów nie wymaże,
kto raz z nim walczył,
ten pójdzie, gdzie tylko on rozkaże […]
Potomność powie o nim dobrze,
i sławy mu nie ujmie,
nie zginie Jego dobre imię,
w innych nieprawych tłumie.
Władysław Grudziński „Pilot” – żołnierz „Roja”.
Podczas pisania tego tekstu korzystałem z książki „Kryptonim „Orzeł”. Warszawski Okręg Narodowego Zjednoczenia Wojskowego w dokumentach 1947-1954”, biogramu „Roja” w: „Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944-1956” oraz bloga http://podziemiezbrojne.blox.pl.
Artykuł „Rój” – legenda wśród „wyklętych” pochodzi z serwisu Blog Surge Polonia - Historia i patriotyzm.